2020-02-27 15:09:15 Dlaczego film Mirandy z “Seksu w wielkim mieście” robi taką furorę?
Bądź damą! O co tu chodzi?
Filmik poza świetnie dobranymi słowami, warty jest obejrzenia ze względu na jego fabułę. Możemy tam zobaczyć podkreślające tekst scenki z kobietami, z którymi jest “coś nie tak” - według zasad społecznych. Padają tu słowa: “Mówili: bądź damą. Twoja spódnica jest za krótka. (...) Nie pokazuj tak dużo ciała. (...) Ubieraj się skromnie. (...) Pokaż trochę ciała. Wyglądaj sexy. Wyglądaj atrakcyjnie.”. Padają tu cudownie według mnie dobrane komunikaty społeczne, które są ze sobą totalnie sprzeczne. Przekazuje się nam - kobietom - że powinnyśmy być silne, zadbane i pełne sukcesu. A potem słyszymy, że jeśli jesteśmy zbyt samodzielne i ładne to w życiu nie znajdziemy partnera. Z jednej strony w kolorowych czasopismach czytamy buńczuczne hasła “bądź pewna siebie” i “miej swoje zdanie”. A często wystarczy przewrócić stronę i… “dbaj o linię”, “zamiast dresów noś szpilki”, etc. Bije z tego wszystkiego jedna wielka hipokryzja. Im szybciej to zrozumiemy tym łatwiej będzie nam się wszystkim żyło.
Bądź w rozmiarze “zero”!
“Miej rozmiar zero. Rozmiar zero, zero. Bądź niczym. Bądź mniej niż nic.” Te poruszające zdania trafiły do mnie i pasują do tego, o czym tu szczególnie codziennie piszę. Nigdy tu nie zachęcałam (chyba, że ktoś tak to odczytał) do zrzucania kilogramów po to, aby realizować czyjeś oczekiwania. Jeśli ktoś tak mnie zrozumiał to jest mi przykro i z tego miejsca przepraszam! Najważniejsze dla mnie i według mnie było i jest od zawsze ZDROWIE. Jeśli jesteś w rozmiarze “zero” to na bank ważysz za mało i nie ma to nic wspólnego ze zdrowiem. Żadna kobieta nawet ta z nadwagą i otyłością nie powinna się odchudzać dlatego, aby być akceptowaną przez społeczeństwo. Żeby się dostosować do reguł narzuconych przez innych. Jeśli tak jest w Waszym przypadku to mi się wydaje, że na dłuższą metę nic z tego nie będzie. Jeśli chcecie dokonywać zmian w swoim rozmiarze to uważam, że powinniście to robić tylko dla siebie i mając na względzie przede wszystkim własne zdrowie. Cała reszta nie ma i nie powinna mieć znaczenia.
Nie bądź kusicielką!
Wydaje mi się, że trzeba o tym dyskutować, bo łatwo się pogubić we właściwym zrozumieniu o co w tym filmiku naprawdę chodzi. “Nie bądź kusicielką. Mężczyźni nie mogą siebie kontrolować. Mężczyźni mają potrzeby.” Te linijki wbiły mnie w fotel. Dlaczego? Bo nawet my - kobiety w zrozumieniu tych kwestii się po prostu gubimy. Najlepszym przykładem na to wydaje mi się afera związana z filmem “365 dni”. Blanka Lipińska, która jest autorką książki o tym samym tytule, wydaje się być osobą bardzo otwartą, broniącą kobiet i ich praw. Incydent na czerwonym dywanie z reporterem, który obraźliwie się do Niej zwrócił zdawał się to potwierdzać. Wówczas to autorka książki zadała mu głośno pytanie: “Czy pan wie, że pana matka to też kobieta?”. Tymczasem ta sama Blanka podczas wywiadu, komentując scenę (ze swojej książki) gwałtu oralnego dokonanego przez głównego bohatera męskiego na kobiecie - stewardessie stwierdza, że to wina kobiety, która go “prowokowała”. Czym? Śmiechem i flirtem. Dla mnie to dowód na to, jak głęboko mamy zakorzenione w naszej polskiej świadomości niewłaściwe i niejednoznaczne oczekiwania wobec kobiet. Napastnik, który jest mężczyzną nie jest winny gwałtu, bo to kobieta która jest ofiarą się uśmiechała i flirtowała z nim, a zatem prowokowała... A co dopiero, gdyby była ubrana w szpilki i dekolt? Prostytutka to by było najłagodniejsze określenie, które by ją spotkało. Nie winię za to pisarki. Która z Nas - kobiet widząc zgrabniejszy tyłek w bikini na insta, czy fb nie wypowiedziała na głos - “a to dziwa”. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem... Rodzi mi się jednak w głowie pytanie, czy mówiąc to miałyśmy rację?
Źródła: newsweek.pl, krytykapolityczna.pl